Mam mieszane uczucia co do jesieni. Przeraża mnie świadomość, że letnie sandałki muszę zamienić na zakryte botki, a zamiast jeansowej ramoneski muszę założyć ocieplany płaszcz. Z drugiej zaś strony jestem zachwycona kolorami jesiennej garderoby. Zaczyna się czas moich ulubionych kolorów - począwszy od butelkowej zieleni, kończąc na musztardowej żółci. Wspomnę też o burgundzie, który zdecydowanie gra pierwsze skrzypce w sieciówkowych propozycjach.
Dzisiaj oglądacie moje pulchne ciałko w ołówkowej spódniczce z rozcięciem z przodu. Jest elastyczna w stylizacjach, bo ubieram ją także na nieformalne wyjścia, od tak na co dzień. Mam duży dystans do siebie i swojego wyglądu i świadoma jestem jak bardzo zaniedbałam się. Od kiedy mieszkam w Krakowie a będzie to ponad rok, waga skoczyła o siedem kilo w górę, co bardzo widzę. Niemniej jednak dołożę wszelkich starań aby wrócić do formy. Z resztą - nie mam zamiaru się biczować z tego powodu. Co do koszuli to przyznam, że jestem nią zachwycona. Piękny oliwkowy kolor od razu wkupił się w moje łaski, a dużo z Was drogie Czytelniczki przyznało, że jest to mój kolor. Botki - burgundowe cudeńka, które nie tylko wyglądają, ale przede wszystkim - są bardzo wygodne. Optymalna wielkość obcasa dodaj wzrostu bez skutków ubocznych. Czy Waszym zdaniem w/w kolory są dedykowane jesieni?
Paznokcie i rzęsy: Marcela Studio Nails&Lashes
Zdjęcia: Marcin Jarosław Białek
SHIRT - ZARA
SKIRT - Stradivarius
BAG - (here)
SHOES - (here)